Witam.. Ja wybrałam jednak pracę w przemyśle. Udało mi się dostać do dość sporej niemieckiej firmy jeszcze będąc na studiach. Na początku zajmowałam się "czarną robotą": moja firma uzupełniła wtedy park maszynowy o laser i prasę krawędziową i było duzo roboty przy przygotowaniu produkcji pod te maszyny. Jak skończyłam studia dostałam umowę o pracę na stanowisku konstruktora.. choć chcieli mi "wcisnąć" coś w stylu "pracownika w dziale technicznym", a że wykonywałam już obowiązki takie jak konstruktorzy to nie zgodziłam się (może związane to było właśnie z tym, że jestem kobietą:)). Pracuję w tej firmie do dziś i jestem pełnoprawnym konstruktorem jak wszyscy inni faceci u mnie w biurze (a jest ich 11). Zgodze się z jedną z powyższych wypowiedzi, że kobietom (na swoim przykładzie) brakuje może trochę takiej smykałki do tego.. jednak chłopaki co od małego kręcili śrubi i składali motory mają większe doświadczenie i jakąś taką większą wyobraźnię, ale za to ja jestem dużo lepiej zorganizowana.. dużo łatwiej ogarnąć mi duże ilości danych i.. pewnie znalazło by się jeszcze parę zalet w porównaniu do facetów, z którymi pracuję

Jeśi chodzi o atmosferę to... po tylu latach.. traktują mnie prawie jak faceta i niespecjalnie przejmują się moją obecnością jeśli chodzi o słownictwo czy żarty.. Ale cóż.. ja chyba lepsza nie jestem

A w temacie zarobków.. hmm.. u mnie w firmie nie jestem dyskryminowana z racji płci.. zarabiam na równo z kolegami.. choć szału nie ma, gdyż region w którym pracuje jest raczej trudny w tej kwestii..
W ciągu dwóch ostatnich lat dostałam nawet kilka propozycji pracy (mam profil na goldenline i rekruterzy sami do mnie dzwonią) i to za niezłą kasę tylko niekonkretnie w miejscu mojego zamieszkania (w promieniu 60 km). Z powodów prywatych żadnej nie przyjełam i zostałam w obecnej firmie.
Podsumowując: Jesli którąś kobitkę to kręci, ma solidne podstawy teoretyczne i nie zbyt często łapie fochy (np. na zbreźne żarty) to jak najbardziej polecam
